Tak na wstępie chciałam napisac kilka słów od siebie. Każda
JLS’ter wie o tym, że nasz ukochany band się rozpadł, a jeżeli nie wie to nie
jest JLS’ter. Dlaczego piszę ‘ jest ‘ a nie ‘ była ‘ ? Bo dla mnie JLS będzie
zawsze istniało, choć jest mi z tego powodu bardzo, ale to bardzo przykro. Całą
środę przepłakałam (wątpię, żeby jakakolwiek kochająca ich dziewczyna nie
uroniła łzy ), ale dzisiaj już jest lepiej J Piszę tu, aby uczcić ich pamięć 2008 – 2013. Tęsknię
już za śmiechem Ressha, backflipami Astona, duckface ‘ m Marvina i opowiadaniami
JB o jego farmie. Wiem, ze to nadal będzie miłe, ale nie wykonywane przez nich
razem L
Chciałam głównie podziękować za wspaniałe dwa lata życia, które podarowaliście
mi chłopcy J
Dzięki Wam uwierzyłam w marzenia i chcę je spełniać. I wiem, ze jeżeli nie
wyjdzie to mam walczyć do końca. Nie poddaję się ! Bo wiem, że mam dla kogo J
Nauczyliście mnie kochać to co robię bez względu na wszystko. Wiem, że jeżeli
ktoś będzie się ze mnie śmiał to nie dlatego, że nic nie umiem, ale z
zazdrości, że to ja mam tą odwagę. Jeszcze raz dziękuję. Kocham Was najbardziej
na świecie i nie widzę lepszego przykładu na idoli niż wy. Z piosenką ‘ Love
You More ‘ zachęcam Was do przeczytania kolejnego rozdziału, w którym JLS nadal
istnieje.
Forever and ever <3
- Słucham ? – powiedziałam przerywając zabawę jego dłońmi.
- Miałaś kogo od czasu, gdy no wiesz … -
- Odkąd musieliśmy się rozstać ? Nie, nie miałam nikogo. A
ty ? – również go zapytałam
- Nie mogłem mieć nikogo –
- Dlaczego ? – zdziwiłam się. Przecież nikt nie mógł mu
zabronić, tym bardziej, ze grono jego fanek było szerokie i mógł wybierać którą
chce. Ba ! Mógł mieć nawet inną co tydzień.
- Bo nie mogłem zapomnieć o Tobie głuptasie –pocałował mnie
w czubek nosa – Każdą dziewczynę porównywałem do Ciebie. Nie mogłem bez Ciebie
funkcjonować, ale dalej nie rozumiem jak to się stało, ze po tylu latach znów
jesteśmy razem, szczęśliwi, zakochani – gadał tak i gadał więc zamknęłam mu
usta swoimi ustami.
- Nie mów tyle. Cieszmy się, że znów jesteśmy razem i mam
dla Ciebie wiadomość –
- Słucham ? –
- Chcę wrócić do tańca. Zmieniłam zdanie. Brakuje mi tego –
przytuliłam się, a on to zaakceptował.
- Zrobisz jak uważasz – uśmiechnął się, a ja wtulona w niego
zasnęłam.
*Rano *
Obudziłam się pomiędzy czyimiś ramionami i oddechem kogoś na
plecach. Aston ! Ledwie przejrzałam na oczy już chciałam zobaczyć tę jego
twarzyczkę.
- Śpisz ? – zapytał odgarniając mi kosmyk włosów z twarzy.
Odwróciłam się twarzą do niego.
- Nie, nie śpię – przywitałam buziakiem moje kochanie i
poszłam wziąć szybki prysznic. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie robione przez
moich mężczyzn. Tak nazywałam Asta i Marvina. Resztę zespołu też, ale oni
akurat byli nie obecni.
- Jakie piękne zapachy – delektowałam się wonią tego co tam
gotowali
- Masz ochotę na amerykańskie naleśniki ? – zapytał Marv i
powitał mnie buziakiem.
- No proszę to ja się dla niego szykuje,a on innym buziaki
rozdaje – zaśmiała się Rochelle trzymając się za brzuch. Podeszłam do niej i
trzymałam ją. Wróciło do mnie wszystko. Całe to zdarzenie. Popłakałam się, emocje
wzięły górą. Uciekłam przed wszystkimi do łazienki, żeby nie zobaczyli moich
łez.
*Oczami Astona *
Rochelle weszła do kuchni, a Sylvia podeszła do niej i
trzymałą ją za brzuch. Nagle zauważyłem u niej w świeczki w oczach. Popatrzyła
na mnie i uciekła gdzieś. Poszedłem za nią, była w łazience.
- Hej kotek co jest ? – zapytałem. Na szczęście drzwi były
otwarte, a ona siedziała na podłodze.
- Nic, ja tylko… To wszystko do mnie wróciło, po prostu to
jest za wcześnie i potrzebuję czasu – wtuliła się we mnie.
- Będę czekał całą wieczność – wszeptałem jej we włosy, a
ona zaczęła mnie całować.
- Przepraszam – nagle przerwała – Zawsze tak na mnie
działasz, że chcę Cię całować, ale to nie pora na to, musimy wracać. –
- Ale ja się nie obraziłem i możemy to kontynuować – próbowałem
choć trochę ją pocieszyć.
- Wracajmy, bo i tak czeka nas podróż do Twoich rodziców.
Musimy im powiedzieć, że niby poroniłam – próbowała się uśmiechnąć.
- Robimy jak Ty chcesz –
- Więc tak chcę – wziąłem ją za rękę i wróciliśmy do kuchni.
- Kochani przepraszam, ale to dla mnie jeszcze zbyt trudne –
powiedziała, gdy wszyscy przy śniadaniu popatrzyli na nas.
- Maleńka, ale Ty się nam nie tłumacz – Rochelle ją
przytuliła. – Próbuję Cię zrozumieć, ale teraz najważniejsze jest to, zebyś
znów była szczęśliwa –
- Uwierz mi, że jestem, bo mam was wszystkich – i teraz
wszyscy ją przytulali. Zacząłem kasłać na znak, żeby się od niej odsunęli.
- Zapomnieliśmy Merrygold, że Twoja narzeczona może być
tylko wyściskiwana przez Ciebie – zadrwił sobie Marvin
- Szybko się uczysz – puściłem mu oczko, a Sylvię wziąłem ze
sobą do mojego… naszego nowego samochodu na wizytę do rodziców.
- Boję się – odezwała się Sylvia, gdy byliśmy pod moim
rodzinnym domem.
- Nie masz czego żabciu, jestem z Tobą – dałem jej całusa i
trzymając ją za rękę weszliśmy do domu.
- Aston jak mogłeś tak długo nie przyjeżdżać ? – zapytała
moja mama przytulając mnie i roniąc łzę.
- Ale mamo nie płacz, wiesz jak jestem zajęty. Przecież
nigdy o Was nie zapomnę –
- Wiem, wiem i kogo ja widzę moja piękna synowa – wyściskała
również Sylvię, potem przyszła kolej na Conora i Courtney. Chociaż byli
przyszywanym rodzeństwem kochałem ich.
- Przyjechaliśmy wam coś powiedzieć i nie jest to wesołe –
zacząłem rozmowę nadal trzymając Sylvię za rękę, a drugą obejmując ją w talii.
- Sprawa jest taka, że jednak nie będą państwo dziadkami,
poroniłam –powiedziała moja narzeczona, a w jej oczach widziałem łzy, choć
wiedziałem też, że nie będzie płakać.
- Ja już wiedziałam – odezwała się Courtney, a wszystkie oczy
skierowały się na nią
- Ale jak to ? – zapytałem
- Na portalach o tym piszą, że ktoś Cię pobił i, że to
sprawka Harrego z 1D – mówiła
- To prawda ? – zapytała moja mama
- Tak – potwierdziłem, a każdy po
kolei patrzył to na mnie to na Sylvię, gdy nagle ona się odezwała.
- Mam do Was wielką prośbę. Moi
rodzice nie mogą się dowiedzieć, że ktoś mnie pobił. Powiemy im prawdę, ale w
swoim czasie –
- Jesteście tego pewni ? – zapytał
mój tato, nie biologiczny ale tato.
- Tak, już podjęliśmy decyzję –
potwierdziłem i wszyscy usiedliśmy do stołu.
*Oczami Sylvii *
U rodziców Astona nie było tak źle,
myślałam, że będzie gorzej. Mama Asta do końca próbowała nas przekonać na
pozostanie u nich na noc, niestety miałam pracę i nie wzięliśmy żadnych ubrań.
Wiem wymawiałam się, ale po prostu nie chciałam tam być. Byłam przyzwyczajona
do domu chłopaków.
- Kochanie podwieź mnie do studia.
Muszę przygotować stroje dziewczynom – powiedziałam do Astona łapiąc go za
kolano, na co on się uśmiechnął. Próbowałam ty odwzajemnić, ale na myśl o Jade
robiło mi się niedobrze.
- Mogę jechać z Tobą ? – zapytał
- Nie lepiej będzie jak będę tam
sama, rozumiesz ? –
- Okeej – przeciągnął – To ja w
takim razie coś załatwię na mieście – sprzedał mi całusa na pożegnanie. – I
dzwoń jak skończysz, nie chcę żebyś się wlokła taksówkami. –
- Obiecuję – jeszcze raz go
pocałowałam na koniec i poszłam do pracy. Tam jak zawsze oczywiście wzrok Jade,
ale robiłam swoje, aby jak najszybciej jechac do domu. Nie miałam ochoty na nic
dzisiaj, tym bardziej, ze nadal byłam zdenerwowana pomimo, że wizytę u
przyszłych teściów miałam za sobą.
- Hej Rob, dziewczyny już wszystkie
stroje mają przygotowane, więc mogę iść ? – zapytałam szefa
- Takk raczej tak. Widzimy się
jutro – odpowiedział i poszedł, a ja wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po
Astona. Dzisiaj obyło się bez uwag Jade, nawet jej nie widziałam. To nawet
lepiej.
- Szybko się wyrobiłaś – przywitał
mnie Ast
- Chcę już do domu, wziąć prysznic
i iść spać -
- Dobrze, ale musimy jeszcze skoczyć na myjnię ok ? -
- Okej, jedźmy już -
- Szlak by to - zaklął Ast.
- Co się stało ? - zapytałam, gdy byliśmy już na myjni.
- Nic takiego. Widzę tylko, ze gość który myje auta to mój największy wróg. Wyśmiewał sie ze mnie przy całej szkole. To przez niego mam kompleksy. -
- Zaraz to jest niejaki George ? -
- Tak, skąd wiesz ? -
- Ori mi duzo o nim opowiadał, pozwól, ze ja to załatwię - powiedziałam dając mu całusa w policzek i wysiadłam z samochodu.
- Hej - powiedziałam niy to tego Georega
- Dzień dobry. Z woskowaniem ? - zapytał, ale widać było ze mi sie przygląda i ma ochotę poflirtować. Nie mialam nic przeciwko, bo chciałam sie odegrać.
- Tak, tak. -
- Taka kobieta jeździ takim wozem ? Ciekawe ile takie cacko kosztowało, ja bym całe życie na nie nie uzbierał - widocznie nie zauważył, ze nie przyjechałam sama.
- Tak sie składa, ze sama, ale wie pan... dręczy mnie taka sprawa. Czy toleruje pan, gdy inni wyśmiewają się z innych ludzi ? -
- Skąd takie pytanie ? -
- A tak z ciekawości pytam - musiałam coś wymyśleć, bo czuł ze cos śmierdzi.
- Nie znoszę jak ktoś kimś pomiata - odpwoiedział, a ja miałam ochotę strzelić mu w twarz.
- Doprawdy ? A kojarzysz może Astona Merrygolda ? -
- A ten niedograjek z naszej szkoły, ciekawe jak on teraz wygląda, pewnie żebra na ulicy. NIgdy mu nic nie wychodziło -
- No to teraz słuchaj, po pierwsze powiedziałeś, że nie tolerujesz wyśmiewania się z innych, po drugie ten twój niedograjek jest moim przyszym mężem, który siedzi w samochodzie i uwaga nie żebra, ale jest w jednym najbardziej rozpoznawalnych boysbandów na świecie, ale ty pewnie o tym nie masz pojęcia, bbo cały dzień siedzisz w tej swojej myjni, popijając piwsko, co widać po twoim brzuchu. A teraz temu facotowi co wygadywałeś ze jest malutki i niedorajda możesz jedynie wywoskować samochód. No to tyle. Pa - powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
P.S. Sory, ze takie beznadziejne te rozdziały, ale jakoś nic mi do głowy nie przychodzi ;/ i przepraszam za bledy, ale nie chce mi sie ich dzisiaj poprawiać, a chcialam wstawic rozdzial przed weekendem, bo potem nie bede miala czasu ;)