* Oczami Kingi *
- Jak ona się czuje ? - zapytałam
wchodząc na salę gdzie znajdowała się Sylvia.
- Ma w sobie dużo siły. Da radę, musi dać
- Ast uśmiechnął się mimowolnie, ale w jego oczach można było zauważyć łzy. Nie
dziwię się, nosiła pod sercem ich wspólne dziecko.
- Tu macie wszystkie potrzebne rzeczy. A
wiesz może kiedy się wybudzi ? Chciałabym z nią porozmawiać -
- Nie mam pojęcia , ale powinna za niedługo.
Jeszcze raz dziękuję - przytulił mnie,a ja weszłam do sali, gdzie ona leżała. Nie chciałam nigdy oglądać ludzi w szpitalach, a zwłaszcza jej. Moja kochana przyjaciółka, która jest dla mnie jak siostra myślałam. Dlaczego ona ? Dlaczego Harry jej to zrobił. Wszyscy zastanawiamy się jak normalny człowiek, który kocha drugą osobą, ale nie może być z nią prowadzi do nieszczęścia ? Na moich policzkach można było zauważyć płynące łzy. Dopiero, gdy oderwałam swój wzrok od Sylvii zauważyłam, że w sali są Marvin, Rochelle, JB, Chloe i Oritse. Patrzyli na mnie ze smutkiem. Podeszłam i przytuliłam każdego z nich na powitanie.
* Oczami Astona *
- Hej Ast mogę Cię na słówko ? - zapytał
mnie nagle Louis
- Jasne. O co chodzi ? -
- Ja wiem, że Harry jest moim
przyjacielem, a raczej był, ale chcę żebyś wiedział, że głęboko w środku z niego
jest naprawdę dobry człowiek. Każdy z nas się zastanawia co mu odbiło. Zayn
nawet podejrzewa, że wpadł w jakieś gówno, ale to nie ważne. Tak naprawdę chcę
ci powiedzieć, że na rozprawie w sądzie możesz na mnie liczyć. Będę zeznawał
przeciwko niemu.
- Louis dzięki, ale nie będzie na Ciebie
zły ? Może ci potem coś zrobić -
- Nie obchodzi mnie to. On był moim
przyjacielem i u mnie jest skreślony i jeżeli ja znajdowałbym był na twoim miejscu
Ty na pewno postąpił byś tak samo. Z resztą tyle razy mówiliśmy mu, żeby nie
mieszał się do waszego związku, ale on wiedział lepiej.
- Nie wiem jak Ci dziękować –
- Na razie mi nie dziękuj, jeszcze nic
nie zrobiłem – powiedział Lou a ja się uśmiechnąłem. Postanowiłem iść do Sali
Sylvii zobaczyć czy się wybudziła. Nie widziałem jej jakieś 15 minut, a już
tęskniłem. Usiadłem koło jej łóżka trzymając ją za rękę. Wróciły do mnie
wszystkie wspomnienia, gdy pierwszy raz miała wypadek i tak samo trzymałem ją
za rękę, wtedy wyznałem jej miłość. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że my to my. Ile bym dał żeby cofnąć czas i zapobiec temu wszystkiemu. Nagle
Sylvia lekko się poruszyła.
- Aston ? – odezwała się
- Już po wszystkim kochanie – uspokajałem
ja.
- Nie wychodź nigdzie sam. Nigdzie –
mówiła-
- Ale dlaczego ? –
- Ta karteczka.. którą przysłał z
kwiatami Ci ludzie.. oni mogą Ciebie również skrzywdzić – próbowała ułożyć z
tego zdanie.
- Rozumiem, ale jutro muszę jechać do
domu. W czwartek jest rozprawa –
- Nie wychodź sam – powiedziała i zasnęła
- Jest zmęczona – Rochelle położyła mi
rękę na ramieniu, a do sali wszedł lekarz.
- Panna Wilson jeszcze się nie wybudziła
? –
- Obudziła się, ale poszła zaraz spać. Jest wyczerpana –
powiedziałem
- Dobrze, pewnie po tym zabiegu. – mówił patrząc w jakieś
dokumenty – Pacjentka może już jutro iść do domu, nie widzę, żadnych przeciwwskazań ale radziłbym iść do psychologa, żeby chociaż trochę zapomniała
o tym wszystkim. Ma się pan nią opiekować, nie pozwalać jej się na razie przemęczać. Za jakieś dwa tygodnie wróci do formy. A i jutro damy panu wypis narzeczonej i pana kartotekę z
ostatniego pobytu, podobno jest panu potrzebna.- zakończył swój monolog i
poszedł.
- Pomogę Ci się nią zająć, nawet już wiem jak - odezwała się Rochelle.
- Masz jakiś plan ? -
- Nie jakiś, ona wróci do tego co robiła wcześniej. Dawało jej to dużo satysfakcji. -
- Ale co takiego ? -
- Nie wiesz, że ona była tancerką ? Wszyscy chcieli z nią współpracować. Wiesz ile ona miała propozycji do teledysków, ale nie zgadzała się -
- Ona była tancerką ?! I ja nic nie wiem ? Pomogę jej, zacznie od nowa. Ale nie rozumiem dlaczego zrezygnowała -
- Chciała być jak najdłużej z Tobą, a teledyski liczyły się z wyjazdami. Ona Cię kocha i nie pozwól zrobić jej jakiejś głupoty -
- To znaczy ? - pytałem nie wiedząc o co chodzi mojej siostrze
- Pamiętasz co ja zrobiłam przed slubem ? -
- Uciekłaś -
- A co teraz ona może zrobić ? -
- Uciec ? - zapytałem głosem jak z jakiejś bajki
- Brawo Aston, nareszcie myślisz - Roch klasnęła w ręce.
- Przecież Ty byłeś w Portugalii w
szpitalu, skąd mają tu kartotekę ? – zapytał ni stąd ni z owąd Marv
- Może im przysłali ? Skąd mogę wiedzieć
? Niech ten koszmar się skończy –
* Oczami Sylvii *
- Może im przysłali ? Skąd mogę wiedzieć
? Niech ten koszmar się skończy ? - usłyszałam jak mój kochany mówił do reszty.
Czułam, że przynoszę same kłopoty, ale nie potrafię rozstać się z Astonem. Jest
dla mnie zbyt ważny. Ja chcę z nim założyć rodzinę chcę być jego żoną. Chcę
mieć z nim dzieci. Wiem, że jedynym wyjściem jest wyjazd stąd. Musiałabym
zacząć życie od nowa bez Astona. Będzie trudno, ale może dam radę.
- Kochanie jutro będziesz mogła wyjść –
powiedział Ast, gdy zobaczył, że już nie śpię. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam
na ludzi którzy byli przy mnie w tych trudnych chwilach. Od razu moje
poprzednie myśli wyrzuciłam z głowy. Kobieto Ty masz dla kogo żyć i nie takie
problemy przeżyjesz z Astonem. No Sylvia teraz to myślisz normalnie.
Pogratulowałam sobie w myślach.
- Mam pytanie - skierowałam głowę w stronę Astona
O nie, nie, nie! Sylvia nigdzie się nie wybiera, no chyba że do domu z Astem :) Jak go zostawi, to ja znajdę i zmuszę do powrotu :D
OdpowiedzUsuńTak, Ast ma nigdzie sam nie chodzić, bo nie wiadomo co loczek jeszcze wymyśli, by zepsuć ich szczęście..
Kurde, ale Harry ma teraz wrogów. Przez jego własną głupotę stracił zespół, a co za tym idzie, najlepszych przyjaciół. A dobrze mu tak!
Kochana, rozdział wspaniały, tylko dlaczego zakończyłaś w takim momencie?? Czekam na następnym świetny rozdział! ;**
Pozdrawiam maleńka! <3333