Tak ode mnie. Wiem raz rozdziały są częściej a raz rzadziej. Przepraszam : ) To zależy tylko i wyłącznie od mojego stanu psychicznego, który ostatnio jest lekko niezrównoważony :)
*W domu *
Weszłam do
pokoju rzucając swoje zwłoki na łóżko, miałam dość jak na dzisiejszy dzień.
- Boże ja byłam
w piżamach przez ten cały czas ? – zapytałam, a Aston tylko się zaśmiał
- Nie przejmuj
się, dla mnie we wszystkim wyglądasz najlepiej, ale zapomniałaś o czymś –
- Niby o czym ?
–
- O tym, że coś
zaczęliśmy, ale nie skończyliśmy – dobierał się do mnie.
- Aston mówiłam
Ci po ślubie, teraz lepiej kładź się spać. Jutro wielki dzień dla nas
wszystkich – oświadczyłam
- Ty to
potrafisz człowieka zniechęcić – marudził, a ja myślałam, że już szlak mnie
trafi z nim. Tak niewyżytego człowieka jeszcze nie widziałam.
- To patrz co
zrobię – pchnęłam go na łóżko i zaczęłam całować jednak on przerwał
- I taką Cię
właśnie kocham – kontynuował to co zaczęłam.
*Oczami Louisa
*
- Lou do
wszystkiego nie możemy dać marchewki – krzyczała moja dziewczyna.
- Dlaczego ?
Nie smakuje Ci ? – zapytałem
- Nie wszystko
jest ok, tylko jak ty sobie wyobrażasz moje danie z marchewką ? –
- Normalnie –
- No to chyba
Ty jesteś nienormalny skoro chcesz mi do płatków dać marchewkę – powiedziała
Kinga i poszła do łazienki.
- LOUIS !! –
nagle krzyknęła na cały dom
- Co się stało
? – wystraszony pobiegłem do niej
- Ja się pytam
co to jest ? – wskazała na swój stanik
- No chyba
biustonosz – zaśmiałem się
- Aleś Ty
mądry, to… głuptasie – wskazała na marchewki w nim umieszczone.
- Ahhhh tak,
już tłumaczę. Ostatnio z Niallem zrobiliśmy bitwę na marchewki, a ja nie miałem
z czego strzelać, więc użyłem twojego cyckonosza. – wyszczerzyłem się
- Szkoda, że
nie użyłeś swojego mózgu – powiedziała z sarkazmem.
- O to Ci nie
ujdzie na sucho, pan Tommo w tej chwili został urażony i czeka na Twoje przeprosiny
–
- Po moim
trupie – odpowiedziała mi
- To nie będzie
takie trudne – szepnąłem jej do ucha i zacząłem łaskotać.
- Lou,
przestań, bo umrę – błagała dziewczyna
- No ale
przecież powiedziałaś ‘ po moim trupie ‘ , więc o co ci chodzi ? – teraz ja się
z niej śmiałem
- Dobra,
przepraszam –
- Ładniej ! –
- Przepraszam,
panie Tommo –
- Jaki panie
Tommo ? – droczyłem się
- Kochany panie
Tommo –powiedziała, a ja postanowiłem jej już odpuścić.
- Teraz ja
powinnam się obrazić – chciała powiedzieć, ale zadzwonił do niej telefon.
Klaudia. Chciała wiedzieć w jakiej sukience idzie na ślub. Ah the kobiety.
*Oczami Sylvii
*
- Zadowolony ?
–zapytałam Astona ( chyba nie muszę wam pisać, co właśnie wtedy się wydarzyło
:D )
- Nawet nie
wiesz jak, a Tobie się podobało ? –
- Jak zawsze –
uśmiechnęłam się – Stresujesz się ? –
- Czym ? –
spytał
- Ślubem, w
końcu jesteśmy pierwszymi świadkami –
- Może
troszeczkę – puścił mi oczko, a ja zapatrzona w niego nie mogłam uwierzyć, że w
tamtej chwili przytulałam się do całego świata większości nastolatek.
Rozpływałam się w jego czekoladowych oczach, a to spojrzenie i bródka ? Nic
cudowniejszego nie widziałam.
- Na pewno
chcesz spędzić resztę swojego życia ze mną ? – mówiłam do mulata lekko
zasypiając już na jego torsie.
- Jestem
bardziej niż pewny, tym bardziej jak sobie przypomnę co nas łączyło za nim
zorientowaliśmy się, że ‘ my to my ‘ – uświadomił mnie
- A będziesz
mnie kochał nawet jak będę stara, gruba i z żółtymi zębami ? –
- Nawet jak
będziesz bez – odpowiedział całując mnie w czoło. Reszty już nie pamiętam, bo
zasnęłam.
*Rano*
Obudziłam się…
nie ktoś mną lekko potrząsał i kazał mi się budzić.
- Sylvia,
Sylvia, wstawaj – mówił jakiś kobiecy głos
- Yhym już –
odpowiedziałam
- Sylvia
pomożesz mi ? – odezwała się po moim domyśle Rochelle
- Tak, tak –
oprzytomniałam. Wstałam, ubrałam jakieś ciuchy, popatrzyłam jak mój kochany
śpi, dałam mu całusa i poszłam w stronę salonu.
- W czym Ci mam
pomóc ? – spytałam – I jak to możliwe, że nie słyszałam budzika ? –
- Haha nie
wiem. Wiesz ma do Ciebie wielką prośbę czy podczas nagrania przygotowań
pomagałabyś mi się ‘ niby ‘ ubierać ? –
- Ja ? –
spytałam niepewnie
- Proooooszę – błagała
- No dobrze, a
za ile będzie fryzjerka ? –
- Powinna być
za 10 minut –
- Ok –
odparłam, a nagle do domu weszli rodzice państwa młodych. Uśmiechnięci i
zadowoleni przywitali się z Rochelle i ze mną.
- A gdzie
Marvin ? – spytała jego mama
- Bierze
prysznic. Przepraszam, ale będziemy musiały was zostawić samych, bo my idziemy
się szykować – powiedziała dziewczyna.
- Ale nami się
kochanie nie przejmuj. Lec się ubieraj, my sobie poradzimy – odpowiedziała jej
mama, a ja poszłam po schodach do naszej sypialni i postanowiłam obudzić mojego
niedźwiadka. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam palcami szczypać go w uszy
jednocześnie całowałam.
- Kochanie
wstawaj – szeptałam mu do ucha nie przestawiając w moich działaniach.
- Mmmmm. Tak
możesz budzić mnie codziennie – uśmiechnął się
- Nie za dobrze
by Ci było ? – śmiałam się
- Byłbym w
niebie, chociaż teraz też jestem – przeszedł w pozycję siedzącą, chwycił za
biodra i zaczął całować.
- Przepraszam
skarbie, ale muszę pomóc Rochelle w przygotowaniach. -
Geniusz <3
OdpowiedzUsuńo Boże! nie skomentowałam tego rozdziału wcześniej?? Bardzo Cię przepraszam kochana! ;** widocznie musiałam go przeczytać w nocy i brakowało mi siły by zostawić tu coś konkretnego :) zresztą, miałam na uczelni urwanie głowy, ale już ze wszystkim się uporałam, teraz tylko egzaminy :) ale to nie tym miałam pisać :D już wracam do rozdziału :D a mianowicie, genialny rozdział! Wiem, pewnie się powtarzam, ale taka prawda! kurczę, jeszcze trochę i Marv będzie miał żonę :) o ja Cię! wielki dzień tuż tuż :D
OdpowiedzUsuńczekam na next! ;**