poniedziałek, 21 stycznia 2013

63.)


 Tak ode mnie. Wiem raz rozdziały są częściej a raz rzadziej. Przepraszam : ) To zależy tylko i wyłącznie od mojego stanu psychicznego, który ostatnio jest lekko niezrównoważony :)

*W domu *

Weszłam do pokoju rzucając swoje zwłoki na łóżko, miałam dość jak na dzisiejszy dzień.
- Boże ja byłam w piżamach przez ten cały czas ? – zapytałam, a Aston tylko się zaśmiał
- Nie przejmuj się, dla mnie we wszystkim wyglądasz najlepiej, ale zapomniałaś o czymś –
- Niby o czym ? –
- O tym, że coś zaczęliśmy, ale nie skończyliśmy – dobierał się do mnie.
- Aston mówiłam Ci po ślubie, teraz lepiej kładź się spać. Jutro wielki dzień dla nas wszystkich – oświadczyłam
- Ty to potrafisz człowieka zniechęcić – marudził, a ja myślałam, że już szlak mnie trafi z nim. Tak niewyżytego człowieka jeszcze nie widziałam.
- To patrz co zrobię – pchnęłam go na łóżko i zaczęłam całować jednak on przerwał
- I taką Cię właśnie kocham – kontynuował to co zaczęłam.

*Oczami Louisa *



- Lou do wszystkiego nie możemy dać marchewki – krzyczała moja dziewczyna.
- Dlaczego ? Nie smakuje Ci ? – zapytałem
- Nie wszystko jest ok, tylko jak ty sobie wyobrażasz moje danie z marchewką ? –
- Normalnie –
- No to chyba Ty jesteś nienormalny skoro chcesz mi do płatków dać marchewkę – powiedziała Kinga i poszła do łazienki.
- LOUIS !! – nagle krzyknęła na cały dom
- Co się stało ? – wystraszony pobiegłem do niej
- Ja się pytam co to jest ? – wskazała na swój stanik
- No chyba biustonosz – zaśmiałem się
- Aleś Ty mądry, to… głuptasie – wskazała na marchewki w nim umieszczone.
- Ahhhh tak, już tłumaczę. Ostatnio z Niallem zrobiliśmy bitwę na marchewki, a ja nie miałem z czego strzelać, więc użyłem twojego cyckonosza. – wyszczerzyłem się
- Szkoda, że nie użyłeś swojego mózgu – powiedziała z sarkazmem.
- O to Ci nie ujdzie na sucho, pan Tommo w tej chwili został urażony i czeka na Twoje przeprosiny –
- Po moim trupie – odpowiedziała mi
- To nie będzie takie trudne – szepnąłem jej do ucha i zacząłem łaskotać.
- Lou, przestań, bo umrę – błagała dziewczyna
- No ale przecież powiedziałaś ‘ po moim trupie ‘ , więc o co ci chodzi ? – teraz ja się z niej śmiałem
- Dobra, przepraszam –
- Ładniej ! –
- Przepraszam, panie Tommo –
- Jaki panie Tommo ? – droczyłem się
- Kochany panie Tommo –powiedziała, a ja postanowiłem jej już odpuścić.
- Teraz ja powinnam się obrazić – chciała powiedzieć, ale zadzwonił do niej telefon. Klaudia. Chciała wiedzieć w jakiej sukience idzie na ślub. Ah the kobiety.

*Oczami Sylvii *


- Zadowolony ? –zapytałam Astona ( chyba nie muszę wam pisać, co właśnie wtedy się wydarzyło :D )
- Nawet nie wiesz jak, a Tobie się podobało ? –
- Jak zawsze – uśmiechnęłam się – Stresujesz się ? –
- Czym ? – spytał
- Ślubem, w końcu jesteśmy pierwszymi świadkami –
- Może troszeczkę – puścił mi oczko, a ja zapatrzona w niego nie mogłam uwierzyć, że w tamtej chwili przytulałam się do całego świata większości nastolatek. Rozpływałam się w jego czekoladowych oczach, a to spojrzenie i bródka ? Nic cudowniejszego nie widziałam.
- Na pewno chcesz spędzić resztę swojego życia ze mną ? – mówiłam do mulata lekko zasypiając już na jego torsie.
- Jestem bardziej niż pewny, tym bardziej jak sobie przypomnę co nas łączyło za nim zorientowaliśmy się, że ‘ my to my ‘ – uświadomił mnie
- A będziesz mnie kochał nawet jak będę stara, gruba i z żółtymi zębami ? –
- Nawet jak będziesz bez – odpowiedział całując mnie w czoło. Reszty już nie pamiętam, bo zasnęłam.

*Rano*


Obudziłam się… nie ktoś mną lekko potrząsał i kazał mi się budzić.
- Sylvia, Sylvia, wstawaj – mówił jakiś kobiecy głos
- Yhym już – odpowiedziałam
- Sylvia pomożesz mi ? – odezwała się po moim domyśle Rochelle
- Tak, tak – oprzytomniałam. Wstałam, ubrałam jakieś ciuchy, popatrzyłam jak mój kochany śpi, dałam mu całusa i poszłam w stronę salonu.
- W czym Ci mam pomóc ? – spytałam – I jak to możliwe, że nie słyszałam budzika ? –
- Haha nie wiem. Wiesz ma do Ciebie wielką prośbę czy podczas nagrania przygotowań pomagałabyś mi się ‘ niby ‘ ubierać ? –
- Ja ? – spytałam niepewnie
- Proooooszę – błagała
- No dobrze, a za ile będzie fryzjerka ? –
- Powinna być za 10 minut –
- Ok – odparłam, a nagle do domu weszli rodzice państwa młodych. Uśmiechnięci i zadowoleni przywitali się z Rochelle i ze mną.
- A gdzie Marvin ? – spytała jego mama
- Bierze prysznic. Przepraszam, ale będziemy musiały was zostawić samych, bo my idziemy się szykować – powiedziała dziewczyna.
- Ale nami się kochanie nie przejmuj. Lec się ubieraj, my sobie poradzimy – odpowiedziała jej mama, a ja poszłam po schodach do naszej sypialni i postanowiłam obudzić mojego niedźwiadka. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam palcami szczypać go w uszy jednocześnie całowałam.
- Kochanie wstawaj – szeptałam mu do ucha nie przestawiając w moich działaniach.
- Mmmmm. Tak możesz budzić mnie codziennie – uśmiechnął się
- Nie za dobrze by Ci było ? – śmiałam się
- Byłbym w niebie, chociaż teraz też jestem – przeszedł w pozycję siedzącą, chwycił za biodra i zaczął całować.
- Przepraszam skarbie, ale muszę pomóc Rochelle w przygotowaniach. - 

2 komentarze:

  1. o Boże! nie skomentowałam tego rozdziału wcześniej?? Bardzo Cię przepraszam kochana! ;** widocznie musiałam go przeczytać w nocy i brakowało mi siły by zostawić tu coś konkretnego :) zresztą, miałam na uczelni urwanie głowy, ale już ze wszystkim się uporałam, teraz tylko egzaminy :) ale to nie tym miałam pisać :D już wracam do rozdziału :D a mianowicie, genialny rozdział! Wiem, pewnie się powtarzam, ale taka prawda! kurczę, jeszcze trochę i Marv będzie miał żonę :) o ja Cię! wielki dzień tuż tuż :D
    czekam na next! ;**

    OdpowiedzUsuń